Świat bez przebarwień
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl

  

  

  

  

  



 


   

ARCHIWUM
NR 10/2005
NR 11/2005
NR 12/2005
NR 13/2005
NR 14/2005
NR 15/2005
RAZEM nr 15/2005
SESJA POPRAWKOWA

Michał Figurski

Dlaczego nie poprawiać po Bogu?

Wywiad z ANDRZEJEM SANKOWSKIM



   Niewysoki, starszy pan w eleganckim garniturze, z uśmiechem na ustach w niczym nie przypomina pierwszego rzeźnika RP. Tylko on może powiedzieć o sobie, że zna polskie gwiazdy dosłownie od podszewki. Za sekrety, które skrywa jego kartoteka, brukowce zapłaciłyby krocie. Ale wynagrodzenia, które dostaje w zamian za operacje plastyczne, skutecznie opłacają milczenie. To jego kram na polskim targowisku próżności ma największe wzięcie, bo tylko on sprzedaje wieczną młodość. Przed Państwem Mefistofeles we własnej osobie: Doktor Andrzej Sankowski

MF: Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy nazywają pana Doktor Rozkosz?
AS: Nie, nie wiedziałem. (śmiech)

MF: Słyszałem "na mieście" takie określenia. Domyśla się pan dlaczego?
AS: Różne mogą być tego przyczyny. Myślę, że pacjentki są zadowolone i dlatego...

MF: A czy spotkał się pan z innymi określeniami pod swoim adresem?
AS: Nie, ale konkurencja mnie nie lubi, i to zrozumiałe, że na mój temat krążą plotki i różne opowieści.

MF: Jakie na przykład?
AS: Że źle operuję, że mam dużo powikłań...

MF: Jak duże jest grono chirurgów plastycznych w Polsce?
AS: Ponad 100 osób.

MF: A pan polskim zwyczajem jest szykanowany, bo pana nazwisko jest w tej branży najbardziej znane?
AS: Tak. Rzeczywiście to jest w Polsce normalne, że jeśli się komuś powiedzie i jest dobry w swoim fachu, to nie wzbudza to aplauzu, tylko wręcz przeciwnie.

MF: Kiedy konkurencja poczuła, że to pan jest gwiazdą?
AS: Przez wiele lat pracowałem w szpitalu i kierowano do mnie wszystkie najgorsze przypadki, których nikt nie chciał leczyć. Mówiono: "głupi Sankowski, on się umęczy, popracuje i coś tam zrobi", bo innym się nie chciało. I wszystko było fajnie, dopóki się nie okazało, że ci pacjenci zdrowieją, a ja daję sobie radę w bardzo trudnych sytuacjach. I jak zacząłem być popularny, to wszyscy, którzy mnie kochali - bo odsyłali do mnie niechcianych pacjentów - stwierdzili nagle, że to chyba za dużo. Zacząłem być bardzo nielubiany.

MF: Kiedy zaczęła się w Polsce moda na poprawianie sobie urody?
AS: Moda była zawsze, tylko na początku było to trudne. W latach 80. nie było prywatnych placówek, gdzie można by wykonywać zabiegi. Robiło się je w szpitalach. Częściowo oficjalnie, częściowo pokątnie na dyżurach i to nie służyło temu, by efekty były dobre. W latach 90., kiedy można już było otwierać prywatne placówki, zaczęło powstawać ich mnóstwo.

MF: A pańska najlepsza?
AS: (śmiech) Nie, no tak to nie... (śmiech)

MF: Czy pan kroi z rozkoszą?
AS: Bardzo lubię to, co robię i robię to od lat. Staram się operować ciekawych pacjentów i wykonywać zabiegi, które wymagają wyobraźni.


MF: A jakie wymagają wyobraźni?
AS: Na przykład operacje twarzy. Kiedy robimy lifting i do tego dodajemy przeszczepy tłuszczu, wstrzykujemy substancje, by zmienić rysy, by powiększyć policzki, tak, by twarz wyglądała atrakcyjnie i młodo...

MF: Czy są jakieś kanony, jakieś podręczniki, czy to w dużej mierze zależy od pańskiej wirtuozerii?
AS: Od wyobraźni. Ale są pewne kanony, których przekroczyć nie wolno, a każdy chirurg musi znać rzemiosło. Jeśli chodzi o modele twarzy, to trzeba posilić się swoją wyobraźnią i rozmową z pacjentką na temat tego, czego ona oczekuje, by nie było tak, że ja będę zadowolony, a pacjentka nie.

MF: A zdarza się. że przychodzi pacjentka i mówi, że chciałaby mieć nos jak Nicole Kidman, usta jak Kim Basinger, uszy jak Grażyna Szapołowska, a policzki jak Madonna?
AS: Na sczęście zdarza się to rzadko, ale przychodzą pacjentki, które przynoszą kilka zdjęć modelek i mówią: "Proszę mi zrobić taki nos". "Ale który?" - pytam - "Każdy jest inny." "No przecież taki, jaki tu jest." - odpowiadają.

MF: Panie dokotrze, kto się dziś kroi?
AS: Zainteresowanie chirurgią plastyczną wzrosło w ciągu ostatnich lat ogromnie. Są rozmaite grupy pacjentek. Pierwsza, to osoby młode, które powiększają piersi, odchudzają uda, zmieniają kształt nosa i poprawiają uszy. Druga grupa, to panie, które urodziły dziecko i trzeba im porawić brzuch, piersi, bo były piękne i zgrabne, ale po porodzie to wszystko się zmieniło. Zaś trzecia grupa, to panie, które są po czterdziestce, a chciałyby wyglądać młodo i tutaj limitu wieku nie ma.

MF: Czy chirurg plastyczny jest wybawcą i mesjaszem tych biednych upadłych aniołów, które utraciły piękność?
AS: Odpowiedź nie jest łatwa. Często ludzie upadają nie dlatego, że stracili urodę, ale dlatego, że przestali wzbudzać zainteresowanie swoim umysłem. Można im urodę przywrócić, ale to nie znaczy, że wrócą do swojej dawnej świetności. Są ludzie, którzy się operują od lat, regularnie, i są stale młodzi i piękni. Jeśli przychodzi do mnie dziewczyna, którą operuję od piętnastu lat, i która jest dziś po czterdziestce, a wygląda na 25 lat, to ona jeszcze długo będzie młoda. Ale są też ludzie, którzy przegapili odpowiedni moment i przychodzą poddać się operacji, kiedy już są starzy. Wtedy nagłe naciągnięcie wzbudza zdziwienie. Ale też wielu ludzi wygląda staro, a nadal jest na topie. To kwestia intelektu.

MF: Czy jest zalecane, by nie doprowadzić do zestarzenia się, tylko konsekwentnie, odpowiednio wcześnie poddawać się zabiegom?
AS: Tak, na pewno. Jeszcze niedawno mówiono, że lifting należy robić dopiero po sześćdziesiątce, kiedy jest co naciągać. Tymczasem teraz przychodzą młodsi ludzie i mówią: "Chcemy być młodzi, nikt nie może zauważyć, że się zestarzeliśmy." I tak robię.
MF: Czyli jest pan lekarzem dusz. Naprawia pan te zbolałe...
AS: Tak.

MF: Głównie kobiece?
AS: Głównie kobiece, ale mężczyźni też przychodzą.

MF: Są załamani tym, że się starzeją?
AS: Tak. Starają się nie dopuścić do tego. Mam znajomego, jest aktorem, od lat się u mnie operuje i wygląda rewelacyjnie. Nie mieszka w Polsce. Ostatnio znów był u mnie i po powrocie napisał list, że pobyt w naszym kraju był dla niego bardzo pożyteczny, bo odmłodniał 10 lat.

MF: Jaki był rekordzista? Ilu operacjom się poddał?
AS: Około 30.

MF: Jak pan patrzy przez zdrowy rozsądek na takiego człowieka?
AS: Często ci ludzie mieli ogromne problemy i z tych problemów wyszli. Z większością tych pacjentów jestem zaprzyjaźniony i są to ludzie, którzy potrafią się teraz cieszyć życiem. Pamiętam, jak jedna z pacjentek-rekordzistek przyszła ubrana w mini i ja tego nie zauważyłem. Jaką ona zrobiła mi awanturę! "Pierwszy raz w życiu mogłam się tak ubrać i pan tego nie zauważył?!"

MF: Nie sądzi pan, że od poprawiania siebie można się uzależnić?
AS: Myślę. że tak. Znów przytoczę tu pewną historię. Przyszła do mnie pacjentka na operację piersi. Powiedziała: "Nic innego nie będę poprawiała, ale piersi muszę, są brzydkie, to mój kompleks." Potem: "Myliłam się. Teraz chyba zrobimy lifting, bo przy tych piersiach mam za starą twarz." Bo to jest jak z remontem mieszkania. Zaczynamy od najgroszego pokoju. Cała reszta wydaje się dobra. Ale jak się wyremontuje ten najgorszy pokój, to inne okazują się brzydkie w stosunku do tego wyremontowanego.

MF: I jak pan się wtedy zachowuje? Jest pan tym sumieniem, które mówi, że wystarczy, czy klient wymaga - klient dostaje?
AS: Staram się mieć własne zdanie. Jeśli robię operację, to nie tylko klient musi być zadowolony, ale ja też. Nie robię operacji, jeśli nie widzę sensu. Niedawno była u mnie dziewczyna, która faktycznie miała wady. Była po operacji żuchwy, miała za duże policzki i podbródek. Ja jej to wszystko odessałem i wyglądała bardzo ładnie. A teraz przyszła do mnie, żeby jej zmniejszyć policzki, co było bez sensu. Powiedziałem, że tego nie zrobię.

MF: Czy tak bardzo tego pragnęła, że pójdzie do innego lekarza?
AS: Tak.

MF: Czyli to prowadzi do uzależnienia.
AS: Może doprowadzić. Są ludzie, którzy stale widzą u siebie pewną niedoskonałość i nie chcą jej tolerować.

MF: Nie uważa pan, że kiedyś ludzie nie mieli takich potrzeb? Że to scheda po tym, co się dzieje: pęd do piękności, pęd do ideału, smukłej sylwetki, szybkich samochodów i grubego portfela?
AS: To jest problem, który gnębi ludzkość od wieków. Przecież już w starożytnych Indiach rekonsrtuowano nosy. Cały czas ludzie starali się - czy to makijażem, czy wyskubywaniem brwi - zmienić swój wygląd. Teraz jest to rzeczywiście bardziej rozpowszechnione, bo są pisma kobiece, które pokazują pięknych ludzi, jest telewizja. Są różne kanony piękna i one się zmieniają. Kiedy kilkanaście lat temu przychodziła do mnie modelka, to była olśniewająco piękna. W tej chwili przychodzą modelki, które są brzydkie i to jest kanonem urody. Ona może mieć odstające uszy, krzywy nos, tylko usta musi mieć duże, a inne wady są akceptowane. Moda na anorektyczne modelki też zrobiła dużo zamętu, bo wszystkie dziewczyny chcą mieć teraz chude uda. Winę też ponoszą producenci ubrań. Przychodzi do mnie dziewczyna i mówi, że górę od garsonki kupuje w rozmiarze 38, a dół - 42. W związku z tym musi kupować dwie garsonki. "Niech pan mi zmniejszy uda, bym mogła kupować tylko jedną." - prosi.

MF: Ma pan świadomość, że pan na tym żeruje?
AS: W pewnym sensie tak. Ale też daję ludziom dużo radości. Pomagam.

MF: Najbardziej skomplikowana czy też makabryczna operacja?
AS: Oj, dużo takich robiłem. Chyba pierwsza rekonstrukcja prącia...

MF: Czym było rozerwane?
AS: Nie było rozerwane. Pewien pan poszedł z panią do lasu i figlowali. Po czym nakrył ich mąż tej pani i obciął mu prącie.

MF: Jak się rekonstruuje prącie?
AS: Ja to robiłem z mięśni smukłych uda i otaczałem przeszczepami skóry.

MF: I wyszło panu?
AS: Tak.

MF: I jest to w pełni funkcjonalny organ?
AS: Ten pan mówi, że używał tego organu.

MF: I doprowadził do orgazmu?
AS: Nie wiem tego, ale jakieś zadowolenie miał. Orgazm jest też częściowo mózgowy.

MF: Czy to wszystko działo się w Polsce?
AS: Tak.

MF: I przywieźli panu pacjenta z taką raną?!
AS: To już było zaszyte i zagojone. Pacjent przyjechał do rekonstrukcji.

MF: Jaki zabieg jest wykonywany w pana klinice najczęściej?
AS: To zależy od pory roku. Najczęściej jest to powiększanie piersi. Ostanio jest też sporo liftingów.

MF: A w jakim sezonie najczęściej wykonuje się powiększanie piersi?
AS: Wiosną i latem, kiedy panie szykują się na plażę.

MF: Zacznijmy w takim razie od początku roku. Jak układają się te sezony?
AS: Początek roku to okres liftingów i odmładzania twarzy. Nos jest właściwie "całoroczny". Operacje uszu w lutym, w przerwie semestralnej. Kiedy młodzież ma wolne, to operuje sobie nosy i uszy. Na wiosnę są zabiegi przygotowujące do wyjścia na plażę, czyli odsysanie tłuszczu i powiększanie piersi. Latem jest dość duży ruch, bo odwiedzają nas ludzie z zagranicy i pod pretekstem spędzenia wakacji w Polsce poddają się zabiegom. Wracają do siebie odmienione, odmłodzone i wszyscy mówią, że Polska to bardzo miły kraj, w którym się fajnie odpoczywa. No i na jesieni i liftingi, i nosy.

MF: Ilu pacjentów dziennie pan przyjmuje?
AS: Dziennie mam 8-10 wizyt i 3 operacje.

MF: Dzisiaj już pan kogoś kroił?
AS: Nie. Mamy remont w klinice.

MF: A który zabieg jest pańskim ulubionym?
AS: Najbardziej lubię liftingi, bo jest to zabieg, który daje największą możliwość twórczego działania.

MF: Dużo VIP-ów się u pana operuje?
AS: Tak.

MF: A jak by pan procentowo oszacował stosunek VIP-ów do "szaraków"?
AS: To nie jest duży procent. Myślę, że około 10%.

MF: To chyba satysfakcja patrzeć na ekran telewizora i mówić: "O! To mój nos."?
AS: Tak. (śmiech) Dostaję zaproszenia na premiery i jestem mile witany w teatrach. To sympatyczne.

MF: Czy jakaś aktorka z pierwszych stron gazet poddała się na przykład 10 operacjom?
AS: Tak! A potem w gazetach mówiła, że nigdy w życiu nie poddałaby się operacji plastycznej.

MF: A widział pan biust Dody Elektrody?
AS: Nie.

MF: Ona mówi, że się nie operowała.
AS: To mało prawdopodobne.

MF: A z władzy rządowej zdarzyło się panu kogoś operować?
AS: Nie.

MF: Tam jeszcze nie ma pan znajomości?
AS: Nie mam. (śmiech) Myślę, że oni nie chcą się zmieniać.

MF: Czyli głównie show-biznes. Nie zdradzi pan nazwisk?
AS: Wolałbym nie.

MF: Dlaczego u nas niechętnie ludzie się do tego przyznają? Na świecie jest to normalne, a w Polsce są to incydentalne sytuacje. Tak zrobiły Kayah i Ania Powierza, które poprawiły nosy...
AS: ...a Fiolka podbródek. Polska to specyficzny kraj, który różni się od wszystkich innych. Myślę, że Antyradio zrobiło dobrą rzecz przeprowadzając "Operację Lato". Kama, która poddała się operacji, mówi: "Zmieniłam to i to. Nic się nie stało, a wyglądam i czuję się lepiej!" Chodzi o to, by nauczyć Polaków, by się nie wstydzili, że się operowali. Najczęściej przychodzi do mnie pacjent i mówi, żeby go operować tak, by była różnica, ale jednocześnie by jej nie było. Czyli ja muszę zrobić dwie rzeczy przeciwstawne. Jak można zrobić coś, czego nie ma? Kiedy przyjeżdża do mnie pacjentka z Francji czy np. z Anglii, to wymaga dobrego efektu. A kiedy wraca do swojego kraju i ludzie jej mówią, że dobrze wygląda, to odpowiada: "Pewnie, że dobrze, przecież poddałam się operacji." A Polki żyją w okropnym lęku, że ktoś może to zauważyć. I ja chciałbym ten lęk usunąć - "Operowałam się, bo czułam taką potrzebę. I to nie jest nic złego."

MF: A jak pan jako naczelny esteta ocenia urodę Polek?
AS: Polki są bardzo piękne. Kilka lat temu byłem na kongresie chirurgicznym w Amsterdamie. Tematem było powiększanie piersi. Między innymi i ja wygłaszałem referat i pokazywałem efekty swoich operacji. Po zakończeniu podchodzili do mnie lekarze z innych krajów i gratulowali pięknych pacjentek. Bo rzeczywiście, różnica pomiędzy moimi pacjentkami a na przykład pacjentkami z Holandii czy Anglii była ogromna.

MF: Ma pan w związku z tym mniej roboty niż pana koledzy po fachu z innych krajów?
AS: No chyba tak.

MF: Czy łapie się pan na tym, że patrzy na kogoś i myśli, że zmniejszyłby mu pośladki albo na przykład biust?
AS: Staram się tego nie robić. Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że to co według mnie nadaje się do zmiany, podoba się pacjentowi, a z kolei to, czego ja bym nie ruszał, pacjent chce zmienić.

MF: Chciałbym pana zapytać o koszty.
AS: A musimy o tym mówić? To budzi straszną zawiść, a ja jestem droższy niż inni lekarze.

MF: Dlaczego?
AS: Dlatego, że ja mam dużo pacjentów i jeżeli czeka się na wizytę pół roku, to chcę operować tych, którzy są zdecydowani, mają pieniądze i wiedzą, czego chcą. Kiedy się operuje pacjentki, które zbierają latami na operację albo zaciągają kredyt, to zaczynają się potem problemy. Muszą to spłacić, czasami następuje moment załamania, pytanie "po co ja to robiłam, teraz muszę spłacać kredyt, a może to nie jest tak, jak bym chciała". Następuje szereg zupełnie niepotrzebnych problemów.

MF: Nie ma pan czasem wyrzutów sumienia? "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" - nawet jeśli chodzi o ludzką materię.
AS: Niby nie poprawia się po Panu Bogu. Ale jeżeli Panu Bogu coś się nie udało, to dlaczego mamy po nim nie poprawić? Mamy przecież jedno życie. Jeżeli młoda dziewczyna przychodzi do mnie i mówi, że ludzie na ulicy zwracają uwagę na jej brzydki nos, to dlaczego nie miałaby się operować? Potem przychodzi i mówi: "Wie pan co? Ludzie teraz mówią, że mam ładne oczy. Inaczej się żyje, kiedy wcześniej wytykali palcami mój nos po tatusiu."


MF: To zuchwałe co pan mówi. Musi być pan ateistą.
AS: Tak. Pracowałem kiedyś w Kambodży. Pojechałem tam z misją Czerwonego Krzyża i zetknąłem się z religią buddyjską, która mnie zafascynowała. Zafascynowali mnie ci ludzie, którzy potrafili największe cierpienia znieść z największą godnością. Ta filozofia właściwie, a nie religia, pozwala zrozumieć wiele procesów w życiu, pozwala podejść do wielu trudnych sytuacji z dystansem i na pewno ułatwia życie. Nie ma nienawiści, nie ma nietolerancji...

MF: Być może nie ma też operacji plastycznych?
AS: Nie ma, bo nie ma takiej możliwości. Ale na przykład w Tajlandii, która jest obok i też jest buddyjska, są. W Chinach też. Kiedy pracowałem w Kambodży, robiłem operacje plastyczne. Przeprowadzałem rekonstrukcje rąk po urazach na skutek postrzału czy wybuchu miny.

MF: A jak pan - jako pan Sankowski, nie doktor Sankowski - patrzy na to targowisko próżności? Zawodowo, to panu przynosi pieniądze i sławę, a prywatnie?
AS: Prywatnie uważam, że człowiek powinien mieć prawo wyboru. Ma prawo postępować tak, jak mu serce dyktuje. Wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby człowiek się nie starzał. I nie jest to problem nowy. Od zawsze walczyła o to medycyna, alchemia... Doktor Faust sprzedał duszę diabłu, by być zawsze młodym. Myślę, że wiele osób zrobi, co tylko może, by się nie zestarzeć. I zacytuję tu moją pacjentkę, osobę publiczną, która powiedziała: "Panie doktorze, zestarzeję się z godnością, co znaczy, że nigdy nie będę mieć zmarszczek."

MF: I pan tego nie neguje?
AS: Nie.

MF: A czy pan, dałby się pokroić?
AS: Tak. Chciałbym lifting.

MF: I podda się pan zabiegowi?
AS: Chętnie, tylko nie ma mi kto tego zrobić.

MF: Nie ma pan następcy, kontynuatora?
AS: Staram się mieć, ale to nie takie proste.

MF: A co by pan we mnie zmienił? Proszę szczerze.
AS: Ma pan dobrą twarz, nie zmieniałbym jej.

MF: Z Pańskich ust to prawdziwy komplement. Dziękuję za rozmowę.
AS: I ja też dziękuję.


Rys.Robert Trojanowski
www.jurek.pl





 
 
©2005 WYDAWNICTWO HOLYGRAM