Świat bez przebarwień
 
 
 
Strona główna Info / Praca Archiwum Konkursy Kontakt
 


 RAZEM POLECA
 
 
 
  Zaprzyjaźnione strony

  www.jogaklub.pl
  www.yhm.pl
  www.jurek.pl
  www.insignis.pl
  www.proszynski.pl
  www.wrozka.com.pl
  www.nienasyceni.com
  www.monolith.pl
  www.bzwbk.pl
  www.mag.com.pl
  www.emimusic.pl
  www.veet.pl
  www.wab.com.pl
  www.nivea.pl
  www.dior.com
  www.semi-line.com.pl
  www.universalmusic.pl
  www.swiatksiazki.pl
  www.matis.pl
  www.kinoswiat.pl
  www.schering.pl
  www.braun.com/pl
  www.calvinklein.com
  www.givenchy.com
  www.francoferuzzi.com
  www.samsung.com/pl
  www.traffic-club.pl
  www.microsoft.com
  www.nvidia.pl
  www.gram.pl
  www.4fun.tv
  www.premierimage.pl
  www.manta.com.pl
  www.traffic-club.pl
  www.agencjadramatu.pl

  

  

  

  

  



 


   

ARCHIWUM
NR 10/2005
NR 11/2005
NR 12/2005
NR 13/2005
NR 14/2005
NR 15/2005
RAZEM nr 16/2005
SESJA POPRAWKOWA

Michał Figurski

Pasjami odmóżdżam się przy Garfieldzie

Wywiad z KAZIMIERĄ SZCZUKĄ



   Dla jednych Kazimiera to pożerająca na śniadanie męskie genitalia cesarzowa armii polskich feministek. Dla mniej zorientowanych to sympatycznie złośliwa pani Kazia z telewizji, co pytania za pieniądze zadaje (i wygrywa plebiscyty "Szansy na sukces"). Chociaż Prousta i Kafkę ma w jednym palcu, nie rozróżnia Majewskiego od Wojewódzkiego. Zniewalająco drapieżna, przerażająco inteligenta i seksownie flegmatyczna, stanowi mroczny obiekt pożądania obu płci. Przed państwem Jejmość Kazimiera Szczuka

Tomasz Kin: Wybitnie robisz idiotów z mężczyzn - to jest powód do pychy, że mężczyźni się Ciebie boją?
KS:To nie jest powód do pychy, to jest może jakiś problem tych mężczyzn. Po pierwsze, nie wiem, czy oni się mnie boją, a po drugie - bardzo dobrze, że się mnie boją, jeśli tak jest. Kogoś muszą się bać. Powinno być dużo takich groźnych bohaterek zbiorowej wyobraźni. No, na razie jeszcze nie osiągnęłam nic takiego, co by mnie do takiej roli mogło predestynować, oprócz może telewizyjnej popularności, która jest rzeczą przemijającą. Ale muszą być takie osoby, o których kobieta mająca kłopoty, może przynajmniej pomyśleć. W Indiach żyła do niedawna Phoolan Devi, kobieta rozbójniczka, która potem zasiadała w parlamencie, wybrana głosami najskrajniejszej biedoty. Zanim to się stało, zabiła kilku facetów w zemście za przemoc wobec kobiet. Siedziała długo w więzieniu. Ona była taką osobą, do której najuboższe indyjskie matki odwoływały się wtedy, kiedy usiłowały na przykład ratować córki przed gwałtem. Mówiły: "Uważaj, bo przyjdzie Phoolan Devi i Ci obetnie...".(śmiech)

TK: Czy Ty wykorzystujesz to, że mężczyźni się Ciebie boją?
KS: Nie. Nie wykorzystuje tego, ale może masz rację - powinnam to wykorzystywać.

TK: A dlaczego tego nie wykorzystujesz?
KS: Bo nie mam okazji. Mało właściwie spotykam się z ludźmi, a jak już się spotykam, to na ogół z takimi, którzy się mnie nie boją. Nie licząc Ciebie oczywiście.

TK: Mnie już przechodzi...
KS: Jeśli na pytanie "czy faceci się mnie boją?" odpowiedź brzmi "tak", to niewątpliwie nie robię z tego należytego użytku. Być może z powodu ciągłego wieszania psów na mnie staram się jednak przymilić do publiczności. Zatem nie jestem w stu procentach aktywna z tą swoją potencją kastracyjną. A może nie mam pola do popisu? Na przykład, jeżeli tu zaprosisz paru mądrych panów, którzy aktualnie rządzą Polską, bardzo chętnie usiądę z Tobą i będę z nimi rozmawiała. Tylko wiesz na czym polega problem? Oni tutaj nie przyjdą. Żaden prawicowy polityk nie przyjął od Zielonych 2004 zaproszenia na dyskusję w "Le Madame". Nikt po prostu nie przyszedł. Dlaczego? Bali się Szczuki? Gdybym w to wierzyła, to byłoby wielką pychą z mojej strony.


Michał Figurski: Masz misję w postaci nauczania postawy obywatelskiej?
KS: No nie wiem, ja bym tego tak nie nazwała. Chodzi po prostu o to, żeby ludzie byli aktywni na poziomie najniższym, żeby umieli sobie zorganizować na osiedlu dyskusję o fajnej książce, którą przeczytali, żeby dziewczyny chodziły na kursy samoobrony, żeby chłopi nie wylewali gówna do rzeki, która przepływa pod ich domem. Może brzmi to jak utopia, ale są to zarazem oczywistości.

TK: Przypływają do Ciebie wolontariusze chętni służyć słusznej, bo Twojej, sprawie czy nie? Czy cały czas jest to grupka tych samych ludzi?
KS: A Ty uważasz, że ta sprawa nie jest słuszna?

TK: Jest.
KS: No to już przypłynąłeś jako nowa osoba do nas, czyli wszystkich, którzy robią coś sensownego...

TK: Ale pierwsza jest zawsze Kazia.
KS: Nie! Nic podobnego. To są jakieś bajdy.

MF: Ale człowiek z Zaklikowa, Rzeszowa i Krakowa nie wie, kto za tym stoi. Zna tylko i wyłącznie Ciebie!
KS: No tak, ale tacy ludzie często właśnie pytają się mnie: "No to co my mamy robić?"

MF: I Ty, od początku do końca: to, to i to, tak, tak i tak, oto ulotka - zapraszamy na stronę. Dzieje się tak?
KS: I się tak dzieje i się tak nie dzieje. Daję ulotkę i zapraszam na stronę, ale bardzo często mówię po prostu: słuchajcie dziewczyny i chłopaki, chcecie mieć tutaj ruch, to go zróbcie. Ile razy będziecie chcieli zaprosić kogoś z Warszawy - ta osoba przyjedzie. Może nie natychmiast, ale przyjedzie. Niedawno byłam na naprawdę fantastycznym spotkaniu w Olsztynie. Rozmawialiśmy o książkach, o manifach, o Zielonych 2004.

TK: Jako zwykły, przeciętny Polak wszystko to neguję i sprowadzam na ziemię.
KS: Jesteś wychowany w takiej szczerej szkole dziennikarstwa, która każe Ci reprezentować hipotetycznego matołka, przed którym ja, Twój gość, mam się tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Streszczając i reasumując, od dłuższego czasu usiłuję Ci wytłumaczyć, że działania oddolno-ekologiczno-równościowo-emancypacyjno-obywatelskie to nie są działania, które szukają jednoosobowego przywództwa, wyrazistych, fallokratycznych osobowości, które wyrosły ponad tłumy i poniosły sztandar. Ruch zmiany świadomości dąży do zmiany perspektywy: z mega na mikro i odwrotnie. Nie możemy, jako społeczeństwo, ciągle być uczepieni lidera, którego za pięć minut znienawidzimy i go oplujemy. Chodzi o to, żeby nam w głowach otworzyła się taka klapka, dzięki której przestaniemy już widzieć złą władzę i siebie jako jej ofiary, tylko zaczniemy sami wokół siebie ogarniać rzeczywistość.

MF: Czytać ulotki, interesować się programem wyborczym, w odpowiedniej rubryce stawiać krzyżyk.
KS: Tak. Wiedzieć na kogo głosujemy, po co, jakie są nasze poglądy, co to są prawa kobiet, dlaczego należy zaopiekować się psami i kotami na osiedlu, a dlaczego nie należy bić dzieci? Takich rzeczy jest milion. Obrazem tego typu działania jest coś takiego, co od dołu wyrasta, i się zazielenia... nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. A Ty mi cały czas w kółko gadasz: "ale przywódca, ale nazwisko, ale twarze".

MF: Ale w tych Zielonych jest kilka twarzy, które mogą więcej pozałatwiać?
KS: Oczywiście, że tak, ale nie wiem, czy więcej czy mniej. Jeżeli my sobie nie zmienimy w głowach, to żaden polityk tego nie zmieni. Nie będzie tak, że pojawi się jakiś ten właściwy, ten jeden, ten ktoś, kogo naród wybierze i pokocha szczerze. Chodzi po prostu o to, żebyśmy my mieli na tyle odpowiedzialności, żeby dookoła siebie zrobić cokolwiek - i to już jest moment przebudzenia. Kiedy patrzysz, jak Polacy głosują, to oni w zasadzie nie mają żadnych poglądów. Społeczeństwo jako takie nie ma poglądów, bo głosuje przeciwko temu poprzedniemu, kto był. Albo w ogóle nie głosuje.

MF: Czy swoje publiczne wystąpienia w mediach wykorzystujesz po to, żeby bronić idei i tego wszystkiego, co Tobie jest bliskie?
KS: Dlaczego pytasz o media? Dlaczego nie zapytasz mnie "ile razy pojechałaś na zadupie, na spotkanie z pięcioma osobami?" Myślisz już w takich kategoriach jak ludzie z Matrixu - albo przedostać się do głośników i wysokonakładowej prasy i gadać swoje, albo Cię nie ma...

MF: Dokładnie tak.
KS: A może ja wolę napisać w niskonakładowej prasie? A może ja wolę napisać w internecie? A może ja wolałabym Ci opowiedzieć, jak wyglądało moje spotkanie z dwudziestoma feministkami na Słowacji? Albo z trzema przyjaciółkami u mnie w domu?

MF: No i co, trzymałyście się za rękę, grałyście piosenki czy patrzyłyście sobie prosto w oczy i dyskutowałyście bardzo rzeczowo o swoich prawach obywatelskich, o swoim podejściu do partii, do życia w wolnym demokratycznym państwie - co robiłaś z tymi trzema osobami?
KS: Właśnie to, co powiedziałeś.

MF: Co dla ludzi w Polsce jest ważne? Skąd oni biorą swoją wiedzę o świecie? - Z telewizji, z radia, z prasy, z internetu...?
KS: Tak właśnie jest, ale dlatego, że my żyjemy właśnie w takim świecie. To nie znaczy, że innego świata nie ma. W istocie, niedawno jedna pani, zapytana o to, co ogląda w telewizji, powiedziała, że wszystko. Pasjami ogląda telewizję, ale jak słyszy coś o wojnie i o kulturze, to od razu zmienia kanał. To są dwa tematy nie do zniesienia. Ta gadka, którą ja tutaj zapuściłam - to znaczy o tym budzeniu świadomości w społeczeństwie- jest bardzo ważna i słuszna. Wszyscy, którzy coś tam mają pod sufitem, wiedzą, że mam rację, ale znajdź taki język, który dotrze do ludzi, którzy się z tym nie zgadzają. Albo raczej lata im to koło dupy. Dla większości populacji jest to niezwykle nudna gadka.

TK: Kaziu, przy czym Ty się lubisz odmóżdżać. "Shrek", komedie romantyczne, westerny, strzelaniny?
KS: Shrek, komedie romantyczne, owszem. Ostatnio pasjami odmóżdżałam się przy Garfieldzie - tej filmowej wersji, gdzie Marek Konrad jest Garfieldem. Widziałeś to?


TK: Ja się nawet identyfikuje trochę z tym Garfieldem.
KS: Jasne, ja też, ale wersja filmowa jest sensacyjna. Czarny charakter nazywa się Fajny Chapman, jest gwiazdą telewizji kablowej. Nienawidzi zwierząt, ale robi programy ze zwierzętami. Wskutek różnych perypetii pies Odi wpada w jego łapy, Chapmann porywa go i wywozi do Nowego Jorku, gdzie Odi, ubrany w koszmarne tyrolskie majtki, ma robić sztuczki w nowym programie Chapmana. Chapman torturami zmusza Odiego do tańczenia, zakłada mu elektryczną obrożę. Garfield musi ruszyć brzuszysko z kanapy i ratować Odiego. Oglądałam ten film w święta trzy razy - raz z profesor Janion, która zwróciła uwagę na to, że Fajny Chapman jest z wyglądu i zachowania uderzająco podobny do Janka Pospieszalskiego z "Warto Rozmawiać". Rzuć na niego okiem przy okazji, sam się przekonasz. W każdym razie, strasznie się przejęłam tym wszystkim. Profesor też. Nawet krzyknęła z przerażenia, kiedy Fajny Chapman ładował Odiego do klatki.

TK: Teraz droga Kaziu, zdobyłaś serca milionów Polaków.

MF: Pierwsza feministka RP - to jest też powód do pychy czy nie?
KS: Ja nie jestem żadną pierwszą feministką. Jestem popularna, ale nie dlatego, że obaliłam patriarchat, tylko dlatego, że się często pokazywałam w telewizji. To potworne. My, feministki, jesteśmy przeciwne jednoosobowemu przywództwu - nie ma pierwszej feministki, trzeciej feministki czy piątej. Oczywiście, że pewne twarze są rozpoznawalne, ale tak naprawdę bardzo by było fajnie, gdybyśmy przestali myśleć w takich kategoriach, a zaczęli myśleć w kategoriach wspólnotowych, zbiorowych. Wiem, że to jest bardzo nudne, ale takie są moje poglądy.

MF: Wciąż walczysz o wysoką kulturę, o to żeby ludzie mieli pożywkę intelektualną w mediach, bo media w końcu też do tego służą?
KS: Nie, nie walczę. Nie wiem, co rozumiesz pod hasłem wysoka kultura.

MF: Kiedy po włączeniu telewizora nikt nikogo nie obśmiewa, nie każe wysyłać sms-ów, tylko coś proponuje i rozmawia o czymś, co jest ważne, o czymś, co buduje pewną wrażliwość w człowieku - to jest wysoka kultura. Pegaz taki był czy nie?
KS: Oczywiście, że tak. Pegaz w czasach, w których ja go prowadziłam, był miejscem, gdzie, nie tyle promowane było chodzenie do filharmonii i Muzeum Narodowego, co raczej kultura niezależna, przed-komercyjna. Tak pojęte zadanie tego programu kulturalnego było super. Pegaz był pierwszym, który docierał do interesujących miejsc. Pamiętajmy o tym, że często wyjście poza najbardziej stereotypowy kanon to jest też wyjście poza pokoleniowy klucz. Jest mnóstwo artystów starszego pokolenia, którzy są wybitni, wielcy, znakomici. A o nich się nie mówi dlatego, że nakręcanie medialnego obiegu sięga po klucz młodości albo jakiegoś spektakularnego sukcesu, który niedawno miał miejsce. Fajność Pegaza polegała na tym, że był on tam, gdzie jeszcze nie było takiego wielkiego szumu - szum dopiero się zbliżał albo tam, gdzie już się nie chodzi, bo nikogo już to nie obchodzi, a tam nadal jest fajnie. W kulturze ważne jest to, żeby mieć pootwierane rozmaite obiegi.

TK: Gniewa cię, że Pegaza już nie ma?
KS: Owszem.

TK: Zgrzytasz zębami, wysyłasz pioruny w stronę Woronicza czy nie?
KS: Myślę, że tylu ludzi chodzi i opowiada, że zostali skrzywdzeni na Woronicza, że nie chciałabym się przyłączyć do tego korowodu.
TK: Chciałbym się dowiedzieć jednej rzeczy, mianowicie - "Rozmowy w tłoku". Twoja postać w kabarecie Szymona Majewskiego była przerysowana w taki uszczypliwy sposób.
KS: Ja tego tak nie odebrałam.

TK: To jest powód do dumy, że coś takiego się pojawiło?
KS: Dumy to nie wiem, ale byłam bardzo zaciekawiona i bardzo się śmiałam. To jest po prostu śmieszna parodia.

MF: Był taki czas, że nic nie robiłaś i bardzo oddawałaś się temu nic-nie-robieniu Pod koniec komuny życie było absurdalnie tanie - można było cały czas czytać i imprezować. Kiedy ty się z tego ocknęłaś?
KS: Ocknęłam się wtedy, kiedy wszyscy się ocknęliśmy, to znaczy wtedy, kiedy trzeba było ruszyć do jakiejś pracy, nauki, jakichś kafelków, duperelków - znaleźć sobie miejsce w życiu. Do pewnego momentu nie było takiej konieczności. Czytałam ostatnio wywiad rzekę z Szymonem Majewskim "Spowiedź Świra". Bardzo fajna książka, która jest dobrym epickim przedstawieniem tamtych lat. Szymon miał doświadczenie bycia "drop-outem" w szkole średniej, a potem odpalił w Radiu Zet. Wymieniłabym ci sporo nazwisk, znanych ludzi, z którymi ja się na tych imprezach spotykałam i robiliśmy tam wiele rzeczy, teraz przez państwo zabronionych - były blanty, było i obiboctwo...


MF: W drugiej połowie czerwca będą twoje ważne, bo okrągłe urodziny. To jest czas, po którym coś się zmieni. Wystopujesz czy jeszcze bardziej, jeszcze konkretniej, jeszcze szybciej będziesz wysyłać message: "zło, wiedza, jesteście głupi; tylko nas, kilku inteligentnych w kraju, jest fajnych!"?
KS: Myślę, że jeszcze bardziej...

MF: Drżyjcie uczestnicy "Najsłabszego Ogniwa"!
KS: "Najsłabszego Ogniwa" już nie będzie.

MF: Dajesz sobie z tym spokój, czy oni już nie chcą Ciebie?
KS: Wiesz, trudno wyczuć, ale dwa lata to trwało i wystarczy. Te powtórki będą leciały pewnie przez następnych trzy, ale zamknęliśmy produkcję. Ja nie żałuje. Naharowałam się jak koń i bardzo, bardzo się cieszę, że mam program o książkach.

MF: Nie postawiłaś krzyżyka na sobie samej?
KS: Jestem dumna z tego, że mam te czterdzieści lat. Nie narzekam na moje finanse, bo dużo dziewczyn zarabia źle w zawodzie literackim i około-literackim, naukowym, pisarskim - to są mizerne dochody i nikt na to nic nie poradzi.

TK: Czterdziestolatka to kobieta, która pamięta takie momenty, w których były totalne kompromitacje i, jak sobie to dzisiaj przypomina, to ciary jej przechodzą po plecach - jak ja to mogłam zrobić... Taki totalny obciach, że jeszcze dzisiaj znajomi wytykają palcem.
KS: Myślę, że moi znajomi przede mną to ukrywają. Nie wiem, który to jest moment. Mam w swojej pamięci pewne sytuacje w tłumie, coś komuś powiesz, potem się wstydzisz, jakieś takie sytuacje po alkoholu - bywało tak . Ale nie żebym była jakąś taką potworną pijaczką, chociaż na pewno jestem trochę pijaczką, ale nie taką znów potworną. Później jakieś telefony, że nietakt popełniłam straszny... Ale takie chwile grozy z dawniejszego życia mam do dziś. Stoję przed tablicą w podstawówce na lekcji matematyki i robię głupie miny do całej klasy i nie wiem, o co pani mnie pyta.

MF: Więcej takich wyznań, a obiecuję Ci, że już nikt nie będzie myślał, że jesteś przeintelektualizowaną, krwiożerczą, pyszną i niesympatyczną, nadętą panią. Kaziu, w porządku jesteś, polubiliśmy Cię.
KS: Ja was też polubiłam misie-rysie.



Rozmawiali:
Michał Figurski - Redaktor Naczelny ANTYRADIA
Tomasz Kin - dziennikarz ANTYRADIA


Rys.Robert Trojanowski
www.jurek.pl





 
 
©2006 WYDAWNICTWO HOLYGRAM